Witam serdecznie, chciałbym pokrótce opisać moją ,,przygodę" i prosić o radę, być może ktoś był w podobnej sytuacji. Wyjechałam do Niemiec za pośrednictwem P24, na miejscu po niespełna 17 godzinach podróży zadzwoniłam do koordynatora. Pan poinformował mnie, że jest ze mną umówiony ok 9. Była 6 rano:/ W firmie nie powiedziano mi, że będę koczować od 6 rano do 9 w oczekiwaniu na koordynatora. Panu udało sie dotrzeć po 7. Powiedział, że z rodziną jesteśmy umówieni na 9 a teraz idziemy na kawe bo mamy jeszcze dużo czasu. ( ale czy nie powinno być tak to wszystko zoorganizowane że rodzina bez względu na porę powinna przyjąć opiekunke?? w końcu to w ich interesie??dlaczego ktoś ma czekać na dworcu na ,,odpowiednia godzinę?? ja poswiecam sie jade kilkanascie godzin a oni nie moga wstac wczesniej?? No ale ....Ok 8 okazało się że ludzie(małżeństwo) zrezygnowali, nie chcą opiekunki!!! Dowiedziałam się również że pan którym miałam się opiekować to alkoholik który w nocy pijany chodzi, przewraca sie i trzeba wstać, dostarczyć go do łóżka, zmienić pieluchomajtki. W P24 twierdzili że nie jest to alkoholik tylko pan który wypija 2-3piwa:/ Ale wracając... Koordynator dzwonił do innej koordynator, szukali mi nowego miejsca lub w razie gdyby nie znaleźli wieczorem miałam powrót. Mój koordynator powiedział że nie mam się co martwić, bo ludzie którzy zrezygnowali w ostatniej chwili będą teraz musieli pokryć koszty mojego przyjazdu i pobytu, jakiś pokój i wyżywienie. Z biura z P24 dostałąm natomiast sms z przeprosinami i informacją że gdyby nie znaleźli nowego miejsca to wracam wieczorem do PL, a w między czasie będę mogłą jechać z koordynatorem do jego mieszkania i odświeżyć sie. Po 3 godzinach siedzenia w kawiari dworcowej, kilku moich telefonach skończyło się na tym, że wracam wieczorem. Powiedziałąm pani z biura że chce jakiś nocleg bo jestem po kilkunastu godzinach podróży i muszę się odświeżyć, przede mną przecież cały dzień a potem kilkanaście godzin w autokarze, a ona na to że wykluczone, że oni nie mogą mi nic takiego załatwić, i znowu że mam jechać z koordynatorem do niego, on sam nie wyrażał chęci żebym do niego jechałą. I ja go rozumiem ale wyjścia innego nie było. Dzięki uprzejmości tego pana mogłam się umyć i chwilę odpocząć u niego. O 16 koordynator zawiózł mnie na dworzec autobusowy na którym czekałąm do 21.30 na autokar, nie wspomnę że dworzec ten to nie był budynek tylko taki ,,pod chmurką", było zimno, wietrznie, a ja tam czekałam sobie samiutka z bagażem kilka godzin na autokar. Nie było też przechowalni bagażu jak się nie trudno domyśleć i nawet nie mialam jak isc do wc czy sklepu zeby cos kupic sobie do jedzenia czy cos cieplego do picia. A potem znowu kilkanaście godzin jazdy:/ Reansumując, nie mam pretensji o to że ludzie zrezygnowali z opiekunki-to sie zdarza. Ale nie rozumiem jak można swojego pracownika, w delegacji skazać na taką tułaczkę po dworcach!Nie miałam nawet jak i gdzie zjeść. Sam koordynator który był Niemcem powiedział że u nich to byłoby niedopuszczalne tak postąpić ze mną. Firma w momencie gdy potrzebowałam pomocy wypięła sie, i na nic prośby, tłumaczenia że jestem po kilkunastu godzinach podróży potrzebuje się przespać gdzieś, jestem zmęczona a przede mną kolejne godziny jazdy!!! Jadąc z fimą powinniśmy się czuć bezpiecznie! Czy ktoś z was miał tak nieudany wyjazd i na jaką rekompensate mogę liczyć. Mam już swoje postanowienia i przemyślenia, jednak chciałabym prośić jeszcze o rade być może kogoś kto byłby w podobnej sytuacji......Pozdrawiam E.