Witam Was serdecznie. Jestem tu nowa. Postanowilam wkupic się w Wasze grono, chociaż opiekunką z zawodu nie jestem. Pracuję normalnie w Polsce, a tylko po godzinach zmieniam się w opiekunkę, ponieważ w domu mam chorą teściową. Mieszkamy z mężem sami, nie mamy dzieci. Zajmujemy się za to jego mamą. Nigdy nie miałam z tą kobietą dobrych relacji, zawsze prowokowała kłótnie i ubliżała mi. Ja nie należę do osób konfliktowych i dużo przez nią wycierpiałam. Od czasu naszego ślubu mieszkalismy razem. Ok rok temu z teściową zaczęło dziać się coś nie tak, zrobiła się jakaś cicha, nie miała na nic siły i ten stan był coraz gorszy. Od kilku miesięcy leży w łóżku, musimy ja karmić, myc, a ona przy tym strasznie krzyczy, ponieważ sprawia jej to ból. Jakiś czas temu jeszcze dało się z nią porozmawiać, potem już tylko mruczała, a przez ostatnie tygodnie tygodnie nie ma z nią w ogóle kontaktu. Jak cała sytuacja sie zaczęła, to w ogóle nie chciała, żebym jej w czymkolwiek pomagała i pracował przy niej mój mąż. Gdy sytuacja się pogarszała, a on nie mógł przy niej być, musiałam robic to ja. Teściowa z początku prostestowała, nie dała sie dotknąć, ale koniec końców musiała dać sobie pomóc bo albo wyschłaby z pragnienia, albo dostałaby odleżyn albo Bóg wie co jeszcze. Była dla mnie bardzo oschła i niemila, ale zauważyłam, ze jak spędzałam przy niej coraz więcej czasu, gdzie często musiała się też nadźwigac i natrudzić, to zaczęła inaczej na mnie patrzyć. Gdy jeszcze był z nią kontakt to już wtedy widziałam, że nie robi mi żadnych uwag, nie dokucza. Czasami coś jej się wymsknęło, ale to już chyba z przyzwyczajenia. Tyle lat nie potrafiłyśmy żyć w zgodzie, a nigdy bym nie pomyślała, ze na starość przyjdzie mi się nią zajmować. Życie naprawde potrafi zaskoczyć...