maja. też tak mam. można by było jakoś wytrzymać jak by człowiek mógł zająć czymś co lubi. a że babka wyraziła swoje niezadowolenie to tak chodzę cały dzień i ani usiąść i zająć się sobą a robić też mi się nic nie chce bo co? babka nie chce, żeby się nią zajmować, obiadów nie chce gotwanych tylko jakieś półprodukty to i w kuchni nie ma co robić- jakieś warzywka obrać przyszykować, posprzątać? nie ma takiej roboty bo otwieram paczuszkę i mam obiad.. i tak tylko wynosze te kosze z opakowaniami po jedzeniu. zmywarka nawet się nie chce nazbierać na takiej żywności. jak można sobie z życia takie piekło zrobić, że w domu nei ma nic do roboty? i to jest luksus? po to się żyje, żeby jedzenie z torebki jeść? a w ogródku świeże warzywa gniją? pierw się ucieszyłam z tego ogródka. pomyślałąm, ze fajnie, że tyle rzeczy jest w ogródku i że nawet mogę coś w nim zrobić bo skorzystam. tyle żiół, na które zawsze kasy szkoda.. ale jak zobaczyłam, że na stole warzywo to obce słowo cały zapał mi przeszedł. i tak tylko wyrywałam te warzywa i wyrzucałam. jeszcze jedna główka sałaty została ale też widzę powoli wyrosła. zostawię ją zmienniczce, żeby wyrwała. żeby wiedziała, że sałata była w ogródku i do roboty coś miała ;-))) robić coś na siłę? czy iść do ogródka i dać się złamać. i tak wczoraj wyplewiłam pomidory i cukinie w szklarni i warzywka w ogródku. ani dobrego słowa nie usłyszałam a babka dzisiaj widząc, że siedzę rano na tarasie wzięła taczkę i zaczęła nie wiem chwasty, czy wyschłe kwiaty z ogródka wyrywać. szlag mnie normalnie trafił. liczyła, że rzucę się na taczkę i powiem " zostaw ja zrobię?". nie ze mną takie numery. popchała taczkę i heja. po południu dalej ta sama taczka a ja pranie rozwieszam na ogródku. zobaczyła, że jestem, stanęła na środku ogródka z taczką i stoi. a ja nic. no i pojechała. po co to robi? nikt jej nie karze a ja jej powiedziałąm, że ogródka nie robię i to nie jest zadanie opiekunki. zdziwiła się bardzo. niech czeka na opiekunkę co jutro przyjedzie to jej powyrywa co ona sobie tam życzy skoro uważa, że inne opiekunki będą to robić. a nie jeszcze ostentacyjnie w ostatni dzień mnei wkurza z tym ogródkiem zamiast docenić, że i tak wbrew sobie coś w tym przeklętym ogródku zrobiłam. i to jeszcze po 11 godzinie, gdzie ja już powoli się za robienie obiadu zabieram... a po południu to ja nigdy w opiece nie pracowałam. do obiadu robiłam co było do zrobienia a po obiedzie to tylko posiłki i ewentualnie spacer. a tutaj do obiadu nie ma co zrobić po obiedzie nie ma jak usiąść. co za pieprzone stelle. psychiczna masakra.
a ja powiem ze mam juz dosc tej roboty,monotonia ,nuda koszmar chciałabym do domu ale kasa potrzebna, szwendam się po tym domu jak głupek, sniadanie,obiad,kolacja i spac ale zycie