U nas podejście do człowieka jest jeszcze post PRL-owskie. Człowiek się nie liczył, jego emocje, potrzeby. Pamiętam z dzieciństwa bezwzględnośc dentystów, lekarzy, pielęgniarek. I to zostało, przeciez wiele opiekunek to osoby urodzone w latach 60-70, dzieci komuny. A nawet młodzi ludzie sa wychowani przez post-komunistycznych rodzicow więc też dźwigają to brzemię.
Do tego dochodziu wynagrodzenie, gdyby opiekunka w DPS miała pensję 4tys netto, podwyżki i premie za dobrą pracę, gdyby ich tam było 1-2 na 5-10 pdp, to założę się, że atmosfera byłaby o niebo inna...
4 tysiące to jakaś cudowna bajka by była, ale nawet niechby to było 2 tysiące netto. Ja pracowałam za minimalną + dodatek za nocki ok 200 zł.
Główny powód takiego stanu rzeczy to rzeczywiście brak rąk do pracy. Jak w tym samym czasie jeden pdp krzyczy na korytarzu, że musi do łazienki bo ma biegunkę, drugi chce, żeby go zaprowadzić do pokoju, bo się zgubił, trzeci dzwoni dzwonkiem, bo też coś chce, opiekunka musi za chwilę rozwieźć picie po pokojach, a pielęgniarka jej w niczym nie pomoże, bo musi na szybko rozdzielić leki "na teraz", to nie ma szans, żeby to funkcjonowało.