[quote=barbara.b][quote=jolki]
Basiu, dasz radę! Nie martw się za wcześnie. Na to jeszcze przyjdzie czas. Babcia leżąca może być lepsza od tej fruwającej!
Ile jeszcze tam będziesz? Dotrwasz do końca. Tylko przestań się bać. Myśl pozytywnie a wszystko się poukłada.
Pozdrawiam
ach dzięki. jakoś wytrwam ( czuję, że babcia umrze zanim wyjdzie ze szpitala. ).. ale miałam tu przyjechać na pół roku potem może miesiąc przerwy i dalej... tak się z rodziną umówiłam, bo mi tak pasuje i im pasowało... a nic z tego nie wyjdzie. szkoda, bo rodzina super. ale babcia chyba jednak umrze. nie wiem, czy wróci do domu. w piątek miała wyjść ze szpitala. pojechałam dzisiaj po obiedzie a ona ledwo zipie. pytam się pielęgniarki co się stało a pielęgniarka, że przed godziną ją tak coś złapało i lekarz już u niej był. popodłączali ją do kroplówek, tlenu i leży tak i ledwo zipie, dusi się. nie wiem. ciekawa jestem, czy jutro będzie lepiej. pielęgniarka powiedziała, że w piątek raczej nie wyjdzie. do rodziny nie zadzwoniłam powiedzieć, że sie zle czuje, bo jak ja ją widze ona się czuje zle oni przyjadą a ona nagle normalna i nie chcę żeby myśleli, że panikuję. ale jak jutro dalej tak będzie to zadzwonię do nich. w ogóle trzeba będzie bo przecież pojutrze miała wyjść ze szpitala.... masakra. właśnie tego się boję w opiece- że babcia mi umrze. w szpitalu to pół biedy ale jak ją przywiozą do domu i ona mi w domu umrze to będę miała traumę. nie mam kwalifikacji w ogóle, żeby się zajmować tak chorą osobą.[/quote]
Z opisu Twojego widac,ze babcia nie chce Cie zaakceptowac.Moze tylko ja tak uwazam?Mialam kiedys taka babunie,glucha,niewidoma,ledwo chodzaca /99latek/ale cierpliwoscia i usmiechem udalo mi sie dotrzec do niej.Nie robila glupich min i do konca jej dni nic sie nie zmienilo.Basiu,duzo zalezy od Ciebie .Pytanie tylko czy chcesz tam byc?[/quote]
no właśnie chodzi o to, że nie chcę być z babcią, która nie jest na chodzie. zadzwoniłam do firmy. myślałam, że będą robić jakieś problemy, ale opisałam sytuację i pani w biurze powiedziała, że sytuacja faktycznie się diametralnie zmieniła i znależli natychmiast zmienniczkę. problem w tym, że syn coś kombinuje, bo chce żebym ja została. twierdzi, że jak babka wróci do domu to ożyje. ale ja wiem, że ona przed szpitalem już nie była w dobrym stanie - rano schodziła na dół i cały dzień spała na łóżku i tyle było jej chodzenia. na więcej nie miała siły. a szpital i ta gorączka ją złamały i będzie tylko gorzej. jutro zadzwonię jeszcze raz do syna i powiem, żeby szybko się zdecydował na jakąś zmienniczkę, bo ja się nią nie będę zajmować. dzisiaj mnie zaskoczył tym swoim optymizmem, że mamusia będzie chodzić. szkoda tylko, że wczoraj w szpitalu jak babka się dusiła pielęgniarka powiedziła mi, że nie sądzi, żeby w takim stanie ją za 2 dni wypuścili ze szpitala a jutro ją jednak wypuszczają. to raczej na życzenie syna i babki. powiedział, do mnie, że lekarka mówiła, że mogli by ją jeszcze potrzymać w szpitalu, ale że babka bardzo chce do domu. nie wiem od kiedy to się słucha osób z demencją. ona nic nie wie. nie wie. nie ma pojęcia czego potrzebuje. ona nawet nie rozumie, że oddychać nie może... ale to ich problem..przywiezie ją karetka. syn chciał, żebym ja ja odebrała. pielęgniarki tydzień temu mówiły, że transfer jest możliwy- na wózek do samochodu. ale stan się pogorszył i nie mam zamiaru się męczyć z jakimś wóżkim a do domu to chyba na barana bym ją wniosłam. powiedziałam, więc, że albo ją przywiezie karetka, albo niech sam przyjeżdża ją odebrać. firmie dałam znać. synowi podopiecznej też chociaż nie musiałam, ale chciałam, żeby to też ode mnie usłyszał, że się nie chcę zajmować jego matką, bo jest w krytycznym stanie.
najwazniejsze to że firma nie robiła problemów. jutro uświadomię jeszcze syna, że ma się decydować na kolejną opiekunkę bo ja chcę jak najszybciej zjeżdżać.