Witam, podczytuję to forum już od dłuższego czasu i też w pewnym momencie mojej "kariery zawodowej" zetknęłam się z tą firmą. Było to w 2010 roku, akurat poszukiwałam pracy po rocznym pobycie w domu w Polsce, wcześniej pracowałam już 5 lat w Niemczech w "zawodzie". Nie miałam wtedy zielonego pojęcia jak funkcjonują te agencje, bo jak ja zaczynałam pracę w 2004, to takich stworów nie było i ostro musiałam pogłówkować, jak wkręcić się na opiekę w DE.
W 2010 firma miała wszędzie ogłoszenia, w których widniała stawka do 1300 Euro na miesiąc, więc na tamten czas ok. Zadzwoniłam, powiedziałam o swoim doświadczeniu, o tym, że jeżdżąca autem jestem i oczywiście sprawdzono mój język. Mówiłam wtedy już bardzo dobrze po niemiecku, więc usłyszałam same achy i ochy. Zaproszono mnie na spotkanie w biurze firmy w mieście oddalonym ode mnie o ok. 60 km. Podkreśliłam kilkakrotnie, ze wezmę tylko pracę od 1200 wzwyż. Pani w telefonie szczebiotała do mnie, że na 100 procent nie będę zarabiała mniej, bo z tym niemieckim i doświadczeniem etc.etc.....
Pojechałam do wskazanego mi biura, a tam dano mi do wypełnienia kwestionariusze(trwało to chyba ze 2 godziny), jeszcze raz telefonicznie pani z Warszawy pod okiem pani z biura sprawdziła mój język i kazano mi poczekać jaką stawkę obliczy mi komputer. No i komputer mi obliczył, że powinnam zarabiać 950 Euro. Wybałuszyłam gały i pytam się ,dotąd bardzo uprzejmej pani, co to znaczy i skąd ta niska płaca, a pani mi tłumaczy, że przecież z ogromnej ilości chorób, które były w kwestionariuszu ja podkreśliłam, że miałam do czynienia z tylko nie wielką ich ilością. No więc ja pani tłumacze, że ja nie pielęgniarka, osobami opiekowałam się w ciągu 5 lat trzema, robiłam to raczej dobrze, więc choroby się na nich nie wylęgały jak grzyby po deszczu. Jak dostałam dziadka z demencją, to poza zerwaniem ścięgna i pogłębieniem się owej demencji, nie załapał cewnika, nie załapał raka i innych choróbsk, i umarł sobie z tymi chorobami, które miał. Na co pani mnie uświadamia, że to komputer tak mi "sprawiedliwie" policzył, no bo przecież jest tyle chorób z którymi nie miałam do czynienia. No tak, jak bym pojeździła, ze 40 lat na różne stelle, to może 1/3 przypadków bym poznała.
Wciągnęłam powietrze, wstałam i mówię: i po co mnie tu państwo ciągnęliście, jasno wam powiedziałam, że poniżej pewnej kwoty nie schodzę, po co tracimy czas - i ja i wy i bawimy się w wypełnianie papierków.... Pani się odąsała, już nie była taka miła, a ja powiedziałam Tschuess i od tej pory nie chcę o tej firmie nic słyszeć.
Tak więc sama znajomość języka w tej firmie nie wystarcza, trzeba by jeszcze odbyć staże na kilku oddziałach szpitalnych, aby zdobyć odpowiednie doświadczenie.
Dobrze, że jest takie forum i ludziska sobie mogą poczytać od której firmy Finger weg.